Dieta

Całe lata temu niejaki Max Gerson opracował dietę przeciw migrenom oraz ogólnie wzmacniającą odporność, potem rozreklamowaną jako dietę leczącą raka. Jakkolwiek badania naukowe (wbrew temu, co twierdzą mądrale) potwierdziły do pewnego stopnia wpływ tego rodzaju odżywiania na obniżanie ryzyka chorób nowotworowych i spowolnienie rozwoju już istniejących, nie jest to cudowny magiczny sposób leczący każdego. Dieta tego typu może – i powinna – być stosowana jako wspomaganie leczenia nowotworów, bo naprawdę są dziesiątki badań potwierdzających, że może to przynajmniej spowalniać rozwój choroby, ale nie powinno się stosować tego jako jedynej terapii, ani zastępować nią normalne leczenie.

Na szczęście, nie musimy stosować tak skrajnie złożonej i trudnej diety, aby osiągnąć dobre efekty. Dziś wiemy już, jakie elementy najczęściej wywołują ataki. Niestety, w dalszym ciągu wymaga to dużego poświęcenia. Zmiana sposobu odżywiania jest najtrudniejszą częścią terapii przeciw migrenom. Być może nie jest to gra warta świeczki, może dobry efekt da się osiągnąć samymi suplementami, z pewnością jednak warto się poświęcić i przynajmniej odrobinę zwrócić uwagę na to, co znajduje się na talerzu. Dieta wpływa na ryzyko praktycznie wszystkich chorób które mogą nas dotknąć, a także w bardzo dużym stopniu na ogólne samopoczucie.

Zasady są bardzo proste. Powinno się zwiększyć ilość węglowodanów, ale nie prostych węgli typu cukier czy słodzone napoje, jednocześnie zmniejszając ilość białka oraz tłuszczu nasyconego. W praktyce oznacza to więcej roślin, mniej pokarmów odzwierzęcych. Link do próby klinicznej, w której stosowanie takiej diety przez zaledwie kilka tygodni zmniejszyło odczuwalny poziom bólu średnio o kilkadziesiąt procent:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4227630/

Tego typu zasady dietetyczne dotyczą niemal każdego i przynosiły ulgę w największej ilości przypadków. Długofalowo poprawiają też ogólny stan zdrowia i zmniejszają ryzyko chorób cywilizacyjnych. Tego typu zmiana trybu życia stopniowo, powoli reguluje funkcje naszego ciała i nie ma nic wspólnego z następnym akapitem.

Oprócz tego istnieje cały szereg pokarmów, które mogą wywołać atak u określonej grupy ludzi. Są to tzw „migraine triggers”. Niestety, ale tutaj trzeba eksperymentować na sobie, ustalać metodą prób i błędów co powinno być z diety wyeliminowane. Z pewnością największym wyzwaniem jest pozbycie się z menu glutenu. Jest on obecny niemal wszędzie, ale trzeba podkreślić, że jest on „prowokatorem” ataków tylko u pewnej nielicznej grupy cierpiących. Bardzo często spotyka się złą reakcję na czekoladę. Wszelkie produkty zawierające mleko – włączając w to mleko kozie – dość często są wymieniane jako stanowiące duży problem. Duża część osób odczuwa ulgę po całkowitej rezygnacji z alkoholu. Podaję listę produktów, które mają najgorszą reputację (podkreślam: co źle wpływa na jedną osobę, może w ogóle nie mieć wpływu na inną albo wręcz mieć wpływ pozytywny), ułożoną na podstawie cytowanego wyżej badania:

Pszenica, żyto (a więc też pieczywo), jęczmień, kukurydza, soja, ciecierzyca, orzeszki ziemne, wszystkie owoce cytrusowe, banany, jabłka, wszystkie psiankowate (ziemniaki, bakłażany, papryka, pomidory), czosnek, cebula, seler, wszystkie produkty odzwierzęce, wszystkie nasiona oleiste, czekolada, cukier, kawa, herbata, alkohol.

Z kolei lista polecanych produktów, które znane są z tego że nie prowokują ataków:

Owies, ryż, kasza gryczana, kasza jaglana, quinoa, amarantus, miłka (takie zboże, znane też jako teff), soczewica, gruszki, morele, śliwki, czarne jagody, brukselka, szparagi, karczochy, sałata, cukinia, szpinak, jarmuż, burak liściowy (botwinka), marchew, kabaczki, brokuły, kalafiory, kapusta zwykła, sitowata, pastewna i chińska, oliwa z oliwek, sól, syropy – ryżowy i klonowy.